przy barierce. W końcu! Wreszcie stanie z nią twarzą w twarz! Chce nastraszyć O1ivię. Bentz był urażony. Spokój. nikomu nie zwierzał się ze swoich planów. Ponownie sprawdził wynajęty samochód i języka za zębami. Mówiła im wszystko: jak spędzaliście weekendy, gdzie kochaliście się po nieznajoma strzeli jej prosto w głowę. drzwi, wypadł na zewnątrz. W chorej nodze pulsował ból. Z bijącym sercem biegł po Oddychała głośno, płytko i szybko. Skurcze trwały. Nie była w stanie myśleć. Za kilka godzin zobaczy się z Bentzem i przekaże mu tę nowinę. Narzuciła szlafroczek, choć właściwie nie musiała. Pokojówka juz dawno wyszła, kostnicy mieli też dziewiętnastolatka, który nad ranem dostał pięć kulek w klatkę piersiową. sypialnię do łazienki i zauważyła odbarwienie na dywanie. Co się, do diabła, stało tej nocy, kiedy zginął Josh? Skąd ta krew w jej pokoju... i skąd krew jej grupy w domu Josha? To jeszcze nie dowód na to, że była w domu Josha. Mnóstwo ludzi ma grupę 0 Rh+. W tym większość członków jej rodziny. Jednak na nowo zdjął ją strach, przemożny i mroczny. Czy mogła... czy byłaby w stanie zabić męża? Nawet tak nie myśl! Przytrzymała się umywalki i poczekała, aż atak paniki minie. Opanuj się. Zrób coś! Zacznij działać, na litość boską! W szafce łazienkowej znalazła buteleczkę z proszkami od bólu głowy, wzięła dwie tabletki, poszła do gabinetu, usiadła przy biurku i podniosła słuchawkę telefonu. Potrzebowała adwokata, i to szybko. A co z alibi? Czy nie tego naprawdę potrzebujesz? - Och, zamknij się - warknęła. Usiadła na fotelu przy biurku i szybko przejrzała pocztę elektroniczną. Żadnej wiadomości od Kelly ani od nikogo innego. Zastanawiając się jak skontaktować się z Kelly, wykręciła numer do biura Amandy. Ale było już późno i nikogo nie zastała. - Świetnie - mruknęła i rzuciła słuchawkę. Gdzie, do diabła, podziewały się jej siostry, kiedy ich potrzebowała? Kelly wiecznie w rozjazdach, a Amanda prawie zawsze pochłonięta pracą. Cóż, tak czy inaczej, trzeba działać. Nie ma czasu do stracenia. Kto wie, jakiego asa kryje policja w rękawie. Kiedyś przez kilka lat Amanda pracowała w biurze prokuratora okręgowego, zanim doszła do wniosku, że mama płaca, długie godziny pracy i „kontakty z najmarniejszymi szumowinami, którym przypadkiem udało się wypłynąć na powierzchnię”, to nie dla niej. Bez trudu zmieniła działkę i zajęła się prawem cywilnym. Teraz tym samym szumowinom pomagała się rozwodzić. Powinna jednak znać jakiegoś dobrego adwokata w sprawach karnych. Caitlyn wykręciła numer do domu Amandy, odchyliła się na fotelu i czekała, przygotowana na kolejne połączenie z automatyczną sekretarką. - No, szybciej - ponagliła szeptem i usłyszała za sobą jakiś hałas. Zamarła. Przeszły ją ciarki, ale zebrała się na odwagę i odwróciła. To Oskar wszedł do pokoju. Odetchnęła z ulgą, ale w lustrze wiszącym na uchylonych drzwiach zobaczyła swoje odbicie. Wyglądała strasznie. Wyczerpana. Zaniedbana. Włosy miała potargane, cerę bladą i cienie pod oczami. - No, odbierz - wyszeptała, poklepując się ze zniecierpliwieniem po kolanie. Włączyła się automatyczna sekretarka i głos Amandy poprosił o zostawienie wiadomości po sygnale. Oskar wskoczył na jej kolana. - Amanda? Tu Caitlyn - powiedziała, niezadowolona, że musi rozmawiać z maszyną. Podrapała psa za uszami. - Potrzebuję twojej pomocy. W przeciwieństwie do mamy dobrze wiem, że nie jesteś obrońcą w sprawach karnych, ale mam nadzieję, że możesz mi kogoś polecić... Trzask. - Caitlyn? - głos Amandy brzmiał niespokojnie. - Jesteś tam jeszcze? Dopiero weszłam. Co się dzieje? Caitlyn odetchnęła z ulgą. - Właśnie była u mnie policja. - O rany. – Błagam cię, użyj wszystkich wpływów.
hit z lat osiemdziesiątych. Jej mąż, w koszulce i szortach, ćwiczył na przenośnym atlasie. – Masz skromne wymagania, niech cię. O ile mi wiadomo, na razie nie popełniono – Cześć, Sherry, tu Hayes. Co was zatrzymało? Daj znać na komórkę.
odcinku spokój. Imogen nie odezwała się do niego ani nawet nie spojrzała. Oczy jeśli przez pewien czas sprawiała wrażenie chętnej do kompromisu. Czy
- Tak sądzisz? Pusty dziedziniec oświetlały płonące pochodnie, rzucając ruchome cienie na imponujące kamienne mury i wąskie okna. - Przepraszam.
Jakim cudem w ciągu czterdziestu ośmiu godzin od powrotu Bentza do Los Angeles – Nie uganiam się za duchem. wcześniej. Rozmawiała z umundurowanym strażnikiem przy blokadzie. Skrzywił się i – Coś jeszcze panom podać? – zapytała, jakby z oddali. Shana nie żyje? Ale przecież Zawsze taki był. dwójką funkcjonariuszy. W oddali widać dom, w którym naleziono zwłoki. Ale mnie nie że z południowej Kalifornii.